Zamieszczamy wywiad z trenerem Rafałem Smalcem przeprowadzony dla Głosu Skierniewic i Okolicy. Będzie o podsumowaniu rundy, aspiracjach pierwszego zespołu oraz planach na przyszłość. Rozmawiał Adam Michalski.
Prowadził w III lidze Pogoń Grodzisk Mazowiecki, później czwartoligową Maszczonowiankę Mszczonów. Podczas staży trenerskich podpatrywał w pracy Jana Urbana i Leszka Ojrzyńskiego. Przez ostatnie półtora roku dowodzi trzecioligową dziś Unią Skierniewice. W rozmowie z „Głosem” lubiany i szanowany przez piłkarzy, ceniony przez zarząd klubu trener Rafał Smalec ocenia rundę jesienną, mówi o atmosferze w zespole, planach na przyszłość i nie tylko.
Spotkaliśmy się pierwszy raz na trybunach przy okazji jednego z ostatnich meczów sezonu 2016/2017. To był pierwszy sezon Unii w IV lidze. Czy widząc wówczas tych chłopaków dopuszczałeś do siebie myśl, że półtora roku później będziecie w tym miejscu, w którym jesteście?
– Pamiętam dobrze, to był ostatni mecz sezonu. Unia wygrała wtedy 3:0 z Omegą Kleszczów. Widziałem potencjał w tych chłopakach. Kamil (wówczas trenerem Unii był Kamil Socha, red.) poukładał ich taktycznie. Jednak tak jak każdy trener, by móc ocenić potencjał zespołu musiałem poznać go od środka, porozmawiać z każdym z chłopaków. Wtedy nie grali tak jak ja bym tego chciał. Zależało mi na tym, by szybko do nich dotrzeć i pokazać mi swoją wizję piłki.
Szybko złapaliście wspólny język? Pierwszy sezon Unii pod Twoją wodzą był bardzo udany.
– To jest grupa bardzo fajnych chłopaków i przede wszystkim dobrych zawodników, z którymi można rzetelnie pracować, a w chwilach kiedy jest na to czas, pośmiać się. Przed rozpoczęciem rozgrywek mieliśmy jasno sprecyzowany cel i z meczu na mecz dążyliśmy do jego realizacji.
Piłkarze mają o trenerze bardzo dobrą opinię. Mówią, że „to facet do tańca i do różańca”
– Cieszę się, że tak jest. Lubię swoją pracę, lubię to co robię. Wyznaję zasadę, że w tej pracy trzeba być też człowiekiem, nie tylko trenerem. Zachować odpowiednią dozę empatii, zrozumienia dla piłkarzy. Nie będę krzyczał na treningu na chłopaka, który przychodzi i mówi, że dziecko w nocy chorowało. Widzę, że wygląda jak cień samego siebie. Wiem, że na treningu za dużo z niego nie wycisnę. Moje nerwy nic nie pomogą, nie zacznie nagle lepiej grać. Szanujemy się wzajemnie, rozumiemy, myślę, że dzięki temu atmosfera w drużynie jest tak dobra. W dobrej atmosferze lepiej się pracuje i łatwiej osiąga cele.
Zespół, którym dziś dowodzisz personalnie różni się znacznie od tego, który obserwowałeś z trybun w ostatnim meczu rozgrywek 2016/2017. Jaka jest Twoja rola w doborze zawodników do zespołu?
– Wspólnie z zarządem rozmawiamy o transferach, szukamy zawodników pasujących do naszej koncepcji. Wszystkie transfery są gruntownie przemyślane. Nigdy nie zostałem postawiony w sytuacji typu, to jest piłkarz X, on ma grać u ciebie.
Myślisz, że sprowadzeni przed sezonem piłkarze uzupełnili lukę powstałą po odejściu Kamila Sabiłło, Przemka Jakóbiaka, czy Adriana Budki?
– Nie możemy porównywać piłkarzy 1 do 1. Każdy z nich ma inną charakterystykę, swoje wady i zalety. Ciężko przewidzieć jak zawodnicy, którzy od nas odeszli odnaleźliby się w III lidze. Wszyscy pozyskani przez nas zawodnicy to były przemyślane transfery, które miały podnieść jakość zespołu.
Czy zespół Unii, to drużyna na II ligę?
– Nie.
Mówi się, że awans do II ligi jest dużo trudniejszy, niż sama gra w tej lidze.
– Na każdym poziomie tak jest. Kandydatów do awansu jest wielu, a miejsce jedno. Trzeba pokonać wiele napotkanych trudności, by osiągnąć cel. Dziś ten zespół nie jest gotowy na II ligę.
Czego brakuje?
– Jest wiele aspektów, które mają na to wpływ. Nie chcę powiedzieć, że chcąc awansować do II ligi musielibyśmy pożegnać się z częścią piłkarzy. Ich przydatność i jakość piłkarską weryfikuje boisko. Zespół na pewno potrzebowałby wzmocnień. Poza tym musimy pamiętać o tym, że część chłopaków pracuje, łącząc codzienne obowiązki z grą w piłkę. Na wyższym poziomie raczej jest to nie do połączenia.
Klub nie ukrywa ambitnych planów, które sięgają II, a nawet I ligi. Rafał Smalec widzi dla siebie miejsce w Unii w kolejnych latach?
– Moja, co prawda nie najdłuższa jeszcze przygoda z pracą trenera, nauczyła mnie, że w tym zawodzie nie można wybiegać zbyt daleko w przyszłość. Dziś mogę być mile widziany w klubie, ale za jakiś czas plany zarządu wobec mnie mogą ulec zmianie. Tego nie da się przewidzieć.
Runda jesienna w III lidze spełniła oczekiwania Rafała Smalca?
– Większość ocenia nasze wyniki, patrząc na nas jako na beniaminka. Jednak ja chcę podkreślić, że my przystąpiliśmy do tej ligi z jasnym celem, by pokazać, że potrafimy grać w piłkę. Wielu zaskoczyliśmy otwartą grą, tym, że nie będąc faworytem danego meczu nie stawialiśmy autobusu w bramce. Graliśmy z pomysłem, a chłopaki realizowali założenia taktyczne. Myślę, że wynik jest pozytywny. Ciężko na to pracowaliśmy.
Macie już określony cel na rundę wiosenną?
– W tym tygodniu spotkamy się z zarządem i omówimy te kwestie. Mamy już sprecyzowany plan przygotowań i umówione sparingi.
Gdzie sięgają ambicje trenera Rafała Smalca?
– Jak wspomniałem wcześniej, w tym zawodzie trudno przewidzieć przyszłość. Oczywiście marzę o pracy na najwyższym poziomie, o ekstraklasie. Jednak nie wykluczam też wariantu, w którym III liga to będzie szczyt.
Co sprawia ci najwięcej satysfakcji w tym zawodzie?
– Szczęśliwi piłkarze, gdy widzą efekty wspólnej pracy. Jestem tu dla nich. Pokora i ciężka praca to droga do sukcesu. Staram się każdego z nich uczynić lepszym piłkarzem, nauczyć jak najwięcej. Kiedy widzę, że mi się to udaje, czuję wielką satysfakcję.
Rozmawiał Adam Michalski