Nie tak wyobrażaliśmy sobie ostatni mecz w tym roku. W sobotę (23.11) piłkarze Unii przegrali przed własną publicznością z Polonią Warszawa (0:2).
Mecz od początku nie układał się drużynie trenera Rafała Smalca. Już w 10 minucie niefortunnie piłkę do własnej bramki skierował Mateusz Stępień i Polonia wyszła na prowadzenie. Od tamtej pory skierniewiczanie zaczęli grać bardziej nerwowo, czego efektem były proste błędy w wyprowadzaniu piłki. Na nasze szczęście po jednym z nich, piłka tylko obiła aluminium.
Drużyna zaczęła grać swoją piłkę dopiero po 20 minucie. Gra zaczęła być bardziej płynna. Nie brakowało też dogodnych sytuacji do wyrównania. Najlepszą miał Mateusz Stępień, którego atomowy strzał trafił w poprzeczkę. W 30 minucie Unia powinna wykonywać rzut karny, ale sędzia nie zauważył ewidentnego zagrania piłki ręką w polu karnym. Do końca pierwszej części skierniewiczanie próbowali, ale najczęściej bili głową w mur. Solidnie w defensywie spisywali się goście i do przerwy to oni byli bliżej wygranej.
Po zmianie stron Unia rzuciła się do odrabiania strat. Niestety piłka jak zaczarowana nie chciała wpaść do bramki. Kolejne strzały Czarneckiego, Parobczyka, Przezaka czy Pieńkowskiego albo wyłapywał goalkiper gości, albo minimalnie przelatywały obok bramki. W 88 minucie faulowany w jedenastce był Kamil Łojszczyk, ale gwizdek arbitra ponownie milczał. Kiedy wydawało się, że unici wcisną wreszcie bramkę na 1:1, skuteczną kontrę wyprowadziła Polonia, podwyższając prowadzenie na 0:2! Ostatnim godnym odnotowania aspektem meczu było przepiękne uderzenie Łojszczyka. Piłkę lecącą z okienka bramki wyłapał jednak jeden z bohaterów meczu Kowalczyk.
Unia przegrała zatem po raz dziewiąty w tym sezonie. Porażka niezasłużona, pechowa, aczkolwiek kolejny raz podyktowana nieskutecznością. Teraz przed piłkarzami okres roztrenowania i zasłużony odpoczynek. Drużyna wróci do treningów w styczniu.