Czasami tak bywa, że nic nie chce wpaść, a bramka jest jak „zaczarowana”. Tak też było w sobotnim (29.08) meczu czwartej kolejki, trzeciej ligi pomiędzy Unią Skierniewice, a rezerwami Jagiellonii . Mecz zakończył się minimalnym zwycięstwem gości (1:2), choć wynik powinien być znacznie inny.
Spotkanie lepiej rozpoczęli goście. Po jednej z pierwszych akcji, dośrodkowanie w pole karne wykończył Maciej Bartniczuk i w 3 minucie było już 0:1 dla „Jagi”. Drużyna z Białegostoku chciała pójść za ciosem. Kilka sekund później napastnik gości znalazł się bowiem w sytuacji jeden na jeden z Michałem Brudnickim. Bramkarz Unii popisał się jednak kapitalną interwencją i uchronił drużynę przed utratą drugiej bramki.
Po kwadransie, do głosu nieśmiało zaczęła, dochodzić Unia. Na prawym skrzydle błyszczał Marcin Pieńkowski, który mijał kolejnych rywali, niczym pachołki na treningu. Szybkość i zwrotność zawodnika sprawiały ogromne problemy żółto-czerwonym, co niestety nie potrafili wykorzystać nasi napastnicy. Najpierw precyzyjne dogranie zmarnował Kacper Karasek, pudłując z okolicy 11 metra, a chwilę później podanie „Pienia” nie znalazło adresata, choć bramka była już pusta. Przed przerwą do remisu mógł jeszcze doprowadzić wspomniany Pieńkowski. W ostatnich minutach pierwszej połowy, zawodnik z numerem „11” na koszulce wbiegł na piąty metr, stając oko w oko z bramkarzem gości. Zamiast strzału, pomocnik szukał kolegów w polu karnym, a zamieszanie wyjaśnili obrońcy Jagiellonii. I tak zamiast prowadzenia do przerwy, mieliśmy jednobramkową stratę.
Po zmianie stron obraz gry się nie zmienił. Unia dalej napierała, chcąc jak najszybciej doprowadzić do remisu. Kiedy wydawało się, że bramka jest tylko kwestią czasu, groźną kontrę wyprowadzili goście, podwyższając prowadzenie na 0:2. Podopieczni trenera Rafała Smalca, rzucili się szaleńczo do odrabiania strat, ale piłka w żadnej sytuacji nie chciała wpaść do siatki. Najpierw w 62 minucie w poprzeczkę trafił Kacper Karasek, a chwilę później, minimalnie nad poprzeczką uderzał Damian Makuch.
Unia atakowała, a „Jaga” często się odgryzała. W 67 minucie przyjezdni byli bliscy zamknięcia meczu, jednak w idealnej sytuacji, snajper z Białegostoku spudłował. Skierniewiczanie grali do końca. Wreszcie w 88′ minucie gry, kolejny rajd Pieńkowskiego, wykończył strzałem do własnej bramki, obrońca Jagiellonii i nadzieje w sercach kibiców odżyły. Do ostatnich sekund gospodarze praktycznie nie schodzili z połowy gości. W 93 minucie w polu karnym wyraźnie faulowany był Konrad Kowalczyk, ale sędzia nie wiedząc czemu nie wskazał na wapno. Chwilę później gwizdnął po raz ostatni.
Tym samym Unia zanotowała już drugą porażkę w rozgrywkach i po trzech rozegranych kolejkach, z dorobkiem jednego punktu, plasuje się na dole tabeli. Drużyna zostawiła kawał zdrowia na boisku, za co należą im się wielkie brawa. Kolejne spotkanie już w następną sobotę w Tomaszowie Mazowieckim. Rywalem miejscowa Lechia!